Opinie po meczu z Sunderlandem
Zapraszamy do przeczytania reakcji ogólnokrajowych mediów na remis Liverpoolu 1:1 z Sunderlandem w Premier League na Anfield:
Liverpool zanotował w środę pierwszy w tym sezonie remis w Premier League, zatrzymany na własnym stadionie przez rozpędzony Sunderland, który wciąż utrzymuje się nad mistrzami w tabeli. Po tym, jak Chemsdine Talbi pokonał Alissona Beckera przy pomocy rykoszetu od Virgila van Dijka, to uderzenie Floriana Wirtza – oficjalnie zapisane jako samobójcze trafienie Nordiego Mukiele – przywróciło gospodarzom równowagę.
Dziennikarze mediów ogólnokrajowych zaprezentowali swoje spojrzenie na wynik, który sprawia, że drużyna Slota ma już tylko cztery zwycięstwa w ostatnich 14 spotkaniach.
Lewis Steele z Daily Mail pisze:
„Wyniki kreują narracje, więc wybicie piłki z linii bramkowej przez Federico Chiesę w 93. minucie prawdopodobnie uchroniło Arne Slota przed kolejną falą krytyki ze strony kibiców i mediów.
Ale powiedzmy to jasno: to był kolejny fatalny występ mistrzów Premier League.
Niezależnie od tego, czy Wilson Isidor wykorzystałby tę stuprocentową szansę w doliczonym czasie, gdy wdarł się w pole karne mając przed sobą całe Anfield, czy też gdyby Liverpool zdobył zwycięskiego gola po drugiej stronie boiska — ocena pozostałaby ta sama.
To zespół, który lunatykuje przez sezon, przynajmniej jeśli chodzi o ligę. Są poza wyścigiem o tytuł — 11 punktów straty to za dużo nawet jak na znanego z potknięć Arsenalu, ale mogą pocieszać się tym że tracą tylko dwa oczka do czwartej Chelsea.
Tyle że na podstawie ostatniego miesiąca nie wyglądają na drużynę wystarczająco dobrą nawet do tego. Owszem, jest wiara, że Liverpool w końcu to poukłada i wszystko zacznie działać. Ale analizować możemy tylko to, co widzimy — a widzimy drużynę w kryzysie i trenera pozbawionego pomysłów.
To zapowiada bardzo długi sezon, a kryzys, jedynie lekko przygaszony niedzielnym zwycięstwem z West Hamem, ani myśli się kończyć.”
W The Times Paul Joyce pisze:
„Gdy Florian Wirtz zebrał piłkę i ściął do środka obok Reinildo, całe Anfield wstrzymało oddech.
Kiedy minął Dana Ballarda, kibice poderwali się z krzeseł, a gdy jego strzał odbił się od pięty Nordiego Mukiele i wpadł do siatki, stadion eksplodował z ulgą i radością.
Na pierwszego gola Wirtza w nowym klubie trzeba będzie jednak poczekać — uderzenie zapisano jako samobójcze. Ale czas był idealny, bo moment geniuszu zawodnika za 116 mln funtów uchronił Arne Slota przed kolejną falą gniewu i pretensji.
Nie taki rezultat Slot miał na myśli, ale do trafienia Wirtza Sunderland był o krok od kolejnego wielkiego wyniku. Gol Chemsdine’a Talbiego po błędzie Virgila van Dijka w 67. minucie idealnie nagradzał odważną postawę gości.”
Chris Bascombe z The Telegraph zauważa:
„Po raz kolejny Anfield mogło bić brawo najskuteczniejszemu zespołowi rekrutacyjnemu w Premier League. Chapeau bas, Sunderland.
Gdyby John W. Henry i jego zwolennicy ‘moneyball’ byli na trybunach, wstali by z miejsc. Sunderland wydał 155 mln funtów na 14 nowych piłkarzy w ostatnim oknie transferowym, tworząc zespół, który awansował z Championship do granic strefy awansu do Ligi Mistrzów.
Liverpool tymczasem wydał 450 mln, przechodząc drogę od mistrzów do najdroższej budowy w toku od czasów katedry Gaudiego. W niczym nie przypominają drużyny, która rok temu tworzyła fundamenty mistrzowskiego sezonu.
Dla Arne Slota ta droga w nieznane wciąż trwa — najtrudniejszy rozdział jego kariery dopiero czeka na zakończenie.”
Richard Jolly w The Independent podsumowuje:
„Liverpool pokazał na początku zbyt mało ambicji, a na końcu zbyt wiele, i został rozmontowany jednym podaniem bramkarza Robina Roefsa.
Walcząc o remis, udało im się pierwszy raz w sezonie odrobić stratę. Ale ich pierwszy remis w kampanii mógł ich kosztować znacznie więcej.
Bo to Sunderland był bliżej zwycięstwa. ‘Mieliśmy okazję zdobyć drugiego gola’ — ubolewał Regis Le Bris, bliski zostania pierwszym trenerem Sunderlandu, który wygrał na Anfield od 1983 roku.
Talbi, który wcześniej zapewnił zwycięstwo z Chelsea na Stamford Bridge, znów był bohaterem — do czasu. Sunderland wciąż patrzy na Liverpool z góry w tabeli i może żałować, że trafiał do siatki w obu połowach i że oba gole strzelili jego zawodnicy.
Liverpool co prawda świętował gola Wirtza, ale ostatecznie zapisano go jako samobójcze trafienie Mukiele. ‘W ostatnich meczach trudno było nam wyrównać, mieliśmy trochę szczęścia’ — przyznał Slot. Mecz dwóch rykoszetów pokazał jednak coś jeszcze — dwie filozofie budowania zespołu. Liverpool był największym wydającym latem. Sunderland — najinteligentniejszym. Talbi, piłkarz za 16,5 mln funtów, idealnie pokazuje, jak szybko potrafią odnaleźć się nowi gracze. A podczas gdy Liverpool dopiero zaczyna widzieć przebłyski jakości swoich gwiazd za ponad 100 mln, ogromna przebudowa Sunderlandu stworzyła drużynę imponującą w każdym aspekcie.”
Liverpool Echo w swoim komentarzu pisze:
„Być może najbardziej zaskakujące w ostatnim potknięciu Liverpoolu — a remisem 1:1 z Sunderlandem na Anfield nie sposób nazwać inaczej — jest to, że… właściwie nie zaskakuje. W sezonie tak chaotycznym jak ten, mało co potrafi już zdziwić. A więc fakt, że nie udało się pokonać beniaminka, który nie boi się żadnych nazwisk ani stadionów, nie powinien wstrząsnąć kibicami. I to jest właśnie najbardziej niepokojące dla Arne Slota, który nie zdołał zbudować na pozorach normalności po niedzielnym zwycięstwie 2:0 nad West Hamem nic trwałego. Zaledwie cztery zwycięstwa w 14 ostatnich meczach to powód do poważnych obaw. Im dłużej to trwa, tym bardziej realna staje się wizja straconego sezonu i odpływającej szansy na Ligę Mistrzów. Slot w końcówce wprowadził Chiesę i Hugo Ekitike, ale remis to wszystko, co udało się wycisnąć. W sezonie skorygowanych ambicji nie jest to jeszcze katastrofa. Ale dla klubu takiego jak Liverpool, remisy są tylko porażkami z lepszym PR-em.”

Komentarze (0)