LIV
Liverpool
Premier League
05.05.2024
17:30
TOT
Tottenham Hotspur
 
Osób online 1179

Trzy kropki: Finał z Man City


Bycie kibicem nigdy nie jest proste, a już w szczególności po przegranych finałach. Mimo wszystko zapraszamy na redakcyjne „Trzy kropki”, w których próbujemy ocenić, co i dlaczego poszło tak, jak poszło. Dziś na pokładzie AirCanada, Kenji i Vituu.

– O ogólnym przebiegu meczu… (AirCanada)

Każdy fan futbolu, nawet ten najbardziej zakochany w Liverpoolu widział, że the Citizens byli w tym pojedynku lepszym zespołem. Grali w sposób bardziej dojrzały, zdominowali nas w środku pola, co przełożyło się na większe zagrożenie pod bramką Mignoleta. Tylko dzięki interwencjom Belga, a także nieskuteczności City, doszło do dogrywki i ostatecznej serii rzutów karnych. Nasz golkiper wpuścił gola, który nie miał prawa wpaść do siatki na tym poziomie gry, w finale krajowego pucharu na słynnym Wembley. Mieliśmy szansę poprawić sobie nastroje w tym marnym sezonie i zwiększyć pewność siebie przed europejskim dwumeczem z United, tymczasem…

– O niefortunnym zderzeniu Sakho i Cana… (Kenji)

Gawiedź na lfc.pl po opublikowania newsa o składzie aż zatrzęsła się w posadach. Komentarzy o duecie Lucas – Sakho na środku nie były zbytnio pochlebne, ale to głównie z uwagi na tego pierwszego w desygnowanej jedenastce. Sakho był w tej parze wentylem bezpieczeństwa (jednak nie na dłuższą metę jak się okazało). W 22. minucie doszło do niefortunnego – jak w tytule – zderzenia w walce o górną piłkę między Emrem Canem a Mamadou Sakho. I choć po powtórkach wydawałoby się, że to Niemiec powinien przypomnieć sobie wydarzenia z pierwszej komunii czy też światło na końcu tunelu, to były zawodnik Paris Saint-Germain ucierpiał bardziej i mimo protestów musiał opuścić boisko. Co by się stało, gdyby tego nie zrobił? Czy upilnowałby w polu karnym Fernandinho w akcji bramkowej dla City? A może bylibyśmy świadkami tragicznej (tfu!) sytuacji – o tym możemy jedynie gdybać. Na Sakho wylało się też spore wiadro pomyj po tym jak zareagował na zejście, ale postawmy się w jego sytuacji. Prawdopodobnie jedyny w tym sezonie finał dla the Reds, a tu po 25 minutach musisz skapitulować i to jeszcze po starciu z kolegą z drużyny. Rzucenie bidonem w tej sytuacji to minimalny wymiar kary jaki zafundował stadionowi Wembley tego wieczora zawodnik Liverpoolu. Według mnie, to pokazuje wielki charakter i waleczność zawodnika Liverpoolu. Chapeau bas! Teraz czekamy na powrót Sakho i nieco mniej chaotyczne zachowania z piłką przy nodze.

– O środkowym pomocniku Danielu Sturridge’u… (Vituu)

Podczas wczorjaszego meczu finałowego mogliśmy często zauważyć głęboko wychodzącego do piłki Daniela Sturridge’a. Ciężko określić, co było główną przyczyną takich decyzji Anglika, ponieważ można było zauważyć, że jego koledzy z drużyny starali stwarzać się mu dogodne sytuacje na zdobycie bramki. Jednak niekiedy zwyczajnie nie było do kogo odegrać w kluczowym momencie, ponieważ Sturridge momentami zostawał nieco w tyle z akcją. Być może chciał brać większy ciężar na siebie za rozgrywanie piłki, ponieważ wciąż obawia się gry stykowej z obrońcami przeciwników po niedawno odbytej kontuzji. O ile zrozumiały jest fakt, że jeszcze boi się zagrać na pełnych obrotach w 100%, tak w ciągu najbliższych spotkań Sturridge musi w końcu podjąć ryzyko oraz zmienić nastawienie, ponieważ Liverpool nie może opierać swojej gry ofensywnej na napastniku, który już być może nigdy nie odzyska pełnej pewności siebie na boisku.

– O wzlotach i upadkach Simona Mignoleta… (Kenji)

Dla mnie człowiek zagadka. Dla Jamiego Carraghera pierwszy do sprzedania w letnim oknie transferowym. Mignolet notuje wspaniałe parady, ale zapisując w kajecie po jednej stronie dobre interwencje, a po drugiej klopsy, wpadki i niekonsekwentne wyjścia na przedpolu niestety przewagę mają sytuacje nieudane. Wczoraj uratował nam skórę w końcówce. I TO DWUKROTNIE. Interwencje Simona Mignoleta przywołały na myśl kosmiczną paradę Jerzego Dudka w dogrywce finału Champions League w Stambule. W serii rzutów karnych nie sądzę, że jakikolwiek bramkarz na świecie wyciągnąłby strzały ekspediowane przez zawodników City. Mimo dobrego wyczucia brakowało milimetrów, ale tutaj trzeba oddać cesarzowi co cesarskie. Obywatele przygotowali się znakomicie do jedenastek, mając z tyłu głowy, że Liverpool uchodzi za specjalistów od wygrywania meczów po rzutach karnych. Mignolet za to spotkanie zostanie uznany najlepszym zawodnikiem Liverpoolu, bo miał największy wpływ na rezultat. W końcowym rozrachunku jednak Jürgen Klopp w letnim oknie transferowym będzie musiał poszukać alternatywy dla Belga. Golkipera pewnego w swoich decyzjach, który lepiej pokieruje obrońcami (na tym polu też widać braki u Mignoleta). Przed Belgiem setne spotkanie w barwach Liverpoolu – to i tak cud, że tak niepewny bramkarz rozegrał trzycyfrową liczbę meczów między słupkami Liverpoolu. Nie mając za dużej alternatywy – bo czy ktoś się spodziewa Warda między słupkami the Reds w meczu z City? – życzymy oczywiście Simonowi jak najlepszych spotkań… i czekamy na numer jeden w Liverpoolu.

– O kolejnym już prawie straconym sezonie… (AirCanada)

Dwanaście spotkań do końca rozgrywek w Premier League i bitwa o Anglię z Manchesterem w rozgrywkach Ligi Europy. Liga jest już od dawna przegrana i to, czy zajmiemy na końcowym etapie 6., 7., 8. albo 9. miejsce, nie robi mi szczerze mówiąc większej różnicy. Oczywiście fajnie byłoby zapewnić sobie w przyszłym sezonie udział w europejskich pucharach, choćby tego niższego sortu, lecz nie mam pewności, czy chłopakom się to uda. Wszyscy ostrzymy sobie zęby przed pojedynkami z United, które za wszelką cenę każdy będzie chciał wygrać. Niektórzy kibice mają jeszcze nadzieje, że uda nam się zagrać za rok w Champions League, dzięki ewentualnemu triumfowi w LE, ale to moim zdaniem hurraoptymizm. Na placu boju pozostało kilka ekip lepszych od nas i musielibyśmy mieć cholerne szczęście, by osiągnąć ów cel. Najpierw trzeba ograć Diabły, co będzie wielkim wyzwaniem.

– O błyskawicznej szansie na mini-rewanż… (Vituu)

Dla mnie osobiście ten mecz nie będzie już miał sporego znaczenia. O ile Manchester City mógł wygrać albo przegrać finał Capital One Cup, tak Liverpool sezon w lidze ma już stracony (po raz kolejny) i wynik środowego spotkania na Anfield w ramach Barclays Premier League dla samego Liverpoolu może już nie być tak istotny, tak City musi zdobywać punkty w lidze, ponieważ wciąż liczą się w walce o miejsce w czołówce ligi. Oczywiście mimo wszystko miłym akcentem byłoby zdobycie trzech punktów na Anfield i budowanie od nowa nastroju ponieważ wciąż pozostaje walka w Lidze Europy i ten sezon może zakończyć się jeszcze nieco lepiej, co obecnej sytuacji bo przegranej w finale Capital One Cup może brzmieć dość abstrakcyjnie. Nie pozostaje nam nic innego jak czekać i wierzyć. Czyli jak zwykle.

Doceniasz naszą pracę? Postaw nam kawę! Postaw kawę LFC.pl!

Komentarze (0)

Pozostałe aktualności

Slot: Możecie nazywać mnie Arne  (1)
04.05.2024 22:29, Vladyslav_1906, thisisanfield.com
Elliott podsumowuje sezon  (0)
04.05.2024 21:12, BarryAllen, liverpoolfc.com
Postecoglou przed meczem z Liverpoolem  (0)
04.05.2024 15:03, Mdk66, Sky Sports
Liverpool - Tottenham Hotspur: Wieści kadrowe  (0)
04.05.2024 11:55, Wiktoria18, liverpoolfc.com
Wczorajszy trening - wideo  (0)
03.05.2024 20:18, Piotrek, liverpoolfc.com
Klopp: Nie ma już żadnej presji  (7)
03.05.2024 16:17, Bartolino, liverpoolfc.com